czwartek, 10 stycznia 2013

moje zmagania z piórem

Od kilku lat próbuję coś sensownego napisać. Czynię różne próby i wysiłki. Moim największym wrogiem jest brak czasu i pewnie dlatego wiele rzeczy leży w „szufladzie” i czeka na zakończenie. W obawie przed wszystkożrącymi myszami postanowiłam szufladę przewietrzyć i coś z niej wyjąć. To takie opowiadanko o pewnej starszej pani, której życie wcale się nie kończy, a może wręcz przeciwnie? Nie wiem bo zakończenia jeszcze nie wymyśliłam. Będę umieszczać fragmenty w postaci postów jednocześnie dopisując je w zakładce „czytelnia”. Zapraszam do czytania i komentowania.  

Anna
Anna miała wrażenie, że dookoła stoi tłum ludzi. Czuła ich obecność, ale nie widziała nikogo. Słyszała jakiś głos. Wiedziała, że to modlitwa, lecz nie była w stanie skupić się na jej słowach. Jedyne co widziała, to dębowa trumna, która stała tuż przed nią. Zamknięto w niej Henryka, z którym przeżyła prawie 40 lat. Odszedł nagle. Tak nagle, że jeszcze do niej nie całkiem dotarło co się stało. Ciągle jej się wydawało, że kiedy wróci do ich pięknego mieszkania w starej kamienicy, Henryk pocałuje ją w policzek i zapyta czy zaparzyć herbatę. Nigdy nie wyobrażała sobie życia z innym mężczyzną. Tydzień temu jeszcze śmiali się planując wypad w góry z okazji rocznicy ślubu.
         Z zadumy wyrwał ją czyjś dotyk. To Jerzy chwycił jej ramię i delikatnie poprowadził do cmentarnej furtki. Pomógł matce wsiąść do samochodu i pojechali do restauracji. Był chłodny majowy dzień.
- Mamo, ustaliliśmy z Halinką, że odstąpimy ci dwa pokoje w naszym domu. W jednym pokoju zrobimy aneks kuchenny, a po małej przebudowie zrobimy osobne wejście....
- Ale dlaczego mam u was mieszkać? – popatrzyła zdumiona na swojego starszego syna.
- No jak to? Przecież z mieszkania musisz się wyprowadzić. Umowa jest wiążąca. Jestem adwokatem i wiem co mówię.
- Owszem, ale ja przecież mam się dokąd wyprowadzić.
- Co mama ma na myśli? – do rozmowy wtrąciła się Halinka.
- No przecież mam dom.
- Ta szopka na odludziu? – Jerzy nie krył oburzenia – chyba żartujesz? Nie zgadzam się. Dla twojego bezpieczeństwa się nie-zga-dzam!
- Jestem pełnoletnia i nie potrzebuję waszej zgody. A poza tym... jak możesz podejrzewać, że żartuję w takim dniu...
- Mama ma rację... – wtrącił Piotrek, młodszy syn.
- Ty tu nie masz za dużo do powiedzenia – Jerzy zawsze lubił dominować nad bratem – Jesteś daleko i jak coś się mamie stanie to będzie na naszej głowie. Ty ze swojej Szwecji nie przyjedziesz.
- Ależ dzieci – Anna od lat pełniła rolę rozjemcy w sporach między swoimi synami – co miałoby mi się stać?
- No przecież tam nawet lekarza nie ma! W dodatku – samotna starsza pani na takim odludziu to prawdziwy kąsek dla złodziei – Halina postanowiła bronić stanowiska męża.
- Ty mi o wieku nie przypominaj. Do miasteczka jest tylko 5 kilometrów i mam przecież auto. Są też telefony. Poza tym, to wcale nie jest takie zadupie. Dokładnie – 9 gospodarstw i  popegeerowski blok. Jest też sklep i kościół na miejscu. Czego jeszcze może chcieć emerytka?
- Samotność może ci dokuczać... – kochany Piotruś, zawsze się lepiej rozumiała z nim niż z Jurkiem.
- Miało być inaczej, ale to los tak chciał. Całe życie marzyłam o wyniesieniu się z tego miasta. Wasz tata nigdy do końca nie był do tego pomysłu przekonany. Teraz mam wrażenie, że on, w pewnym sensie, uciekł od tej zmiany... – łzy napłynęły jej do oczu, ale siłą woli je powstrzymała.
- I jesteś zdecydowana? – Piotrek chciał się upewnić
- Nie zamierzam rezygnować z marzeń... Nawet jeśli mam je realizować samotnie.
- Jak mama chce. Ale tam na pewno nie będziemy mogli często przyjeżdżać. Mamy pracę, a dzieci – szkołę – nie dawała za wygraną Halinka.
- Jak zatęsknię, to mogę przecież przyjechać do was. Poza tym będę miała internet i możemy się codziennie kontaktować. Zrozumcie – ja potrzebuję tej zmiany! I przestańcie mnie już męczyć! To nie jest najłatwiejszy dzień w moim życiu...
- Skoro jesteś zdecydowana ... – dał za wygraną Jurek.
- Nie jestem jeszcze zgrzybiałą staruszką i nie chcę być dla was ciężarem. Ale teraz potrzebuję waszej pomocy.
- To znaczy?
- Pomocy przy przeprowadzce. Przecież wiecie, że do końca czerwca muszę opuścić mieszkanie.

Ciąg dalszy w zakładce: Czytelnia - ANNA
Zapraszam!

1 komentarz:

  1. Łzy napłynęły także do moich oczu, ale ja podobno jestem miękkie jajo, wzruszam się na reklamie pieluszek i papieru toaletowego, jeśli wystąpi w nim mały szczeniaczek. Nie mniej jednak - mam nadzieję, że Anna będzie szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń