W którymś z poprzednich postów
wspominałam coś o tradycjach bożonarodzeniowych w moim domu. Wprawdzie aura nas
nieco zmyliła i przez moment zastanawiałam się czy przypadkiem nie należy ubrać
choinki (ukłony w stronę odkrywców globalnego ocieplenia na planecie Ziemia), ale myślę, że jednak nastał
czas na tradycje wielkanocne. Jedną z nich jest robienie baranków z masła.
Zwyczaj ten w moim domu nie jest zbyt stary. To znaczy baranki robiło się od zawsze,
ale z pomocą drewnianej foremki. Od pięciu lat jednak odbywa się to w bardziej
„artystyczny” sposób, czyli przy pomocy rąk i nożyków (określenie "artystyczny" może jednak trochę mylić po konfrontacji z efektem). Tradycja ta ma swoją
genezę w 2008 roku, kiedy to przyszło nam spędzić święta z dala od kraju i
okazało się, że bez foremki ani rusz. Wtedy moja starsza latorośl (wówczas dziesięcioletnia)
wzięła do ręki nożyk i wyrzeźbiła nam pięknego baranka. Tradycja pozostała, ale
baranki z roku na rok są coraz bardziej kanciaste. Wniosek - im młodsze dzieci,
tym więcej serca wkładają w tego rodzaju zajęcia.
Kolejnym stałym punktem programu
wielkanocnego jest robienie pisanek. Wiem, że często to zajęcie zostaje
„zrzucone” na najmłodszych członków rodziny. Nie u nas. Jeszcze z dzieciństwa
pamiętam jak kolorowaliśmy jajka razem
z rodzicami i tak samo jest teraz w naszym domu. Spróbujcie. Okazuje się, że
frajda jest taka sama, niezależnie od wieku. Może nawet z wiekiem coraz
większa. Podobno ludzie dziecinnieją na starość. Techniki są różne. Najczęściej
używamy kolorowych pisaków i kredek. Tym razem były to kredki akwarelowe. Efekt
można zobaczyć na zdjęciach. Chwile spędzone wspólnie z rodziną – bezcenne. Tym
bardziej, że im starsze dzieci, tym tych chwil jest mniej.
Wszystkim życzę bardzo rodzinnego
spędzenia świąt. A tak przy okazji chciałabym życzyć również nieco zdrowia.
Ostatnio odczułam trochę jak to jest kiedy go zabraknie.
Wesołych Świąt!