poniedziałek, 9 września 2013

Śmiech to zdrowie, czyli lepiej zapobiegać niż leczyć...


Podobno śmiech to zdrowie.  Skoro tak, to może warto „zaszczepić” się przed zimowymi wirusami i pośmiać na zapas? Ale z czego tu się śmiać? Osobiście znam dwa sprawdzone powody. Pierwszy to dobre towarzystwo, które potrafi żartować nie tylko z innych, ale również z siebie. Jednak, ponieważ towarzystwo nie zawsze jest się w stanie zebrać i pośmiać, proponuję drugi sposób -  wygodny fotel lub kanapa plus dobra komedia. Ale co zrobić kiedy nic (smutna prawda) ciekawego ostatnio nie nakręcono? Proponuję obejrzeć coś sprawdzonego! Miałam w ostatnią sobotę okazję przypomnieć sobie taki właśnie sprawdzony film (a ściśle to jego pierwszą część).  Nieco się z mężem zdziwiliśmy kiedy nasz nastoletni potomek oświadczył, że wieczorem „leci” „Jak rozpętałem II Wojnę Światową” i on to musi oglądać. Nie byłoby w tym nic dziwnego, tyle, że taka sama sytuacja miała miejsce jakiś miesiąc temu. Poza tym film ten spokojnie leży sobie na półce w wersji dvd. Ale cóż. Skoro trafiała się okazja posiedzieć przed telewizorem z naszymi nastolatkami (doświadczeni rodzice wiedzą, że graniczy to z cudem), skwapliwie usiedliśmy. I co się okazało? Że był to strzał w przysłowiową dziesiątkę! Uśmialiśmy się „po pachy”.  Teraz już wiem, którą polską komedię umieściłabym na pierwszym miejscu w rankingu. Może inne są śmieszniejsze, ale ta potrafi połączyć pokolenia we wspólnym terapeutycznym śmiechu. Młodzież przy okazji nieświadomie „łyknęła” nieco historii (a propos historii to jestem właśnie w małym szoku ponieważ kilka godzin temu dowiedziałam się od syna, że nie wie czym się rożni Lenin od cara Mikołaja – dla niego to po prostu dwaj Rosjanie?!!!). Ale wracając do tematu: na czym polega fenomen starych filmów? Odpowiedź, według mnie, mieści się w trzech słowach: SCENARIUSZ, REŻYSER, AKTORZY. Nic dodać, nic ująć.  
Wszystkim, którzy są już znudzeni beznadziejnymi współczesnymi wytworami polskiej kinematografii, polecam obejrzenie wojennych losów Franka Dolasa. To nic, że po raz setny. Zawsze można zauważyć jakiś nowy szczegół. Na przykład taki:

Czy ten kształt górskiego szczytu w filmowej Jugosławii czegoś wam nie przypomina?