Czy byliście
kiedyś w komnacie pełnej skarbów? W naszym miasteczku było takie miejsce. Znało je kilka pokoleń jego mieszkańców, a teraz odeszło w zapomnienie. Dawno temu zaprowadzili mnie tam rodzice...
Pamiętam, że wchodziło się po kilku kamiennych schodkach. Otwierając stare drzwi,
uruchamiało się dzwonek. Za drewnianą
ladą wyposażoną w szklane gabloty stał wszystkim w miasteczku znany Pan
Majerowicz. Sklepik był maleńki i do dzisiaj nie mogę pojąć w jaki sposób
mieścił się tam tak wielki asortyment, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Nie ważne czy od babci lub cioci dostało się złotówkę czy pięć złotych. Ważne,
że za każdą z tych kwot można było coś kupić. Coś co cieszyło. Były to czasy
kiedy cieszyło wszystko. Naszą rzeczywistością były landrynki przyklejone do
papierowych torebek oraz kolorowa woda w woreczkach. Dlatego właśnie cieszyło
nas wszystko. Choćby to był zwykły długopis. Ale tam długopisy wcale nie były
zwykłe. Przede wszystkim, przeciwieństwie do szarej rzeczywistości,
było tam bardzo kolorowo. Pewnie była to zasługa ówczesnej produkcji rzemieślniczej.
Długopisy były piękne: w ich przejrzystym wnętrzu pływały plastikowe mini stateczki lub
(dla bardziej dojrzałych klientów) figurki niekompletnie ubranych pań. Były też
modele piszące czterema lub sześcioma
kolorami, a przez pewien czas hitem były wielkie długopisy z podobizną Jana
Pawła II (ten trend zapoczątkował Lech Wałęsa). Myli się jednak ten, kto myśli,
że był to sklepik z wyrobami piśmienniczymi. Lista towarów jest długa: piłki, piłeczki,
skakanki, kolorowe wiatraczki, żołnierzyki, kolarzyki, spadochroniarze, autka,
wiaderka, łopatki, figurki smerfów, Rumcajsów, Cypisków, podobizny myszki Miki
i kaczora Donalda, bączki, karty do piotrusia, kalkomanie, cała gama przypinek
z idolami muzycznymi, mnóstwo spinek do włosów. Pamiętam również paski do
spodni z modnymi wielkimi klamrami w stylu westernowym. Żadna ważna uroczystość
rodzinna nie obyła się też bez telegramu lub kartki z życzeniami wybranej z szerokiego
asortymentu Pana Majerowicza.
Pamięć ludzka
jest zbyt ulotna, żeby wymienić wszystko. Jednak to co opisałam wystarczyło,
żeby łza w moim oku się zakręciła. I niech mi ktoś powie, czy nasze dzieciaki
będą miały takie wspomnienia?! Wątpię, żeby tak ciepło w przyszłości myśleli o
którejś wielkiej galerii handlowej pełnej bezosobowych sklepów z zabawkami…
Wiem, że żyjemy
w XXI wieku. Korzystamy z wielu udogodnień, o
których nasi rodzice nawet nie marzyli. Jednak czasami miło powspominać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz