Ciepłe światło stojącej przy fotelu lampy sprawiało, że
mimo deszczu za oknem, w pokoju było miło i przytulnie. Pan Stanisław sięgnął
po stary, nadgryziony przez czas, album. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu
się przeglądać jego strony. Twarze z fotografii uśmiechały się lub poważnie
spoglądały. Przywoływały wspomnienia. Dobre i złe. Pan Stanisław powoli
przerzucał kartki, aż jego wzrok padł na małe pożółkłe legitymacyjne zdjęcie, z
którego uśmiechał się młody chłopak. Serce zakłuło. To było tak dawno, miał
przecież wtedy zaledwie sześć lat, a w pamięci pozostał każdy szczegół…
Mały Staś, mimo
tego co działo się w Europie, wiódł szczęśliwe dzieciństwo. Jego tata zaginął
gdzieś podczas wrześniowej zawieruchy, ale to było trzy lata temu i chłopiec
nawet go nie pamiętał. Jego autorytetem był starszy brat, Antek. Było gorące
lato i chłopiec biegał całymi dniami z wiejską dzieciarnią. W beztroskiej
zabawie mogło jedynie przeszkodzić pojawienie się niemieckiego żołnierza –
wtedy najlepiej było od razu biec do domu.
Słońce ledwo wstało, kiedy Staszka
obudził hałas dochodzący z podwórka. Przez małe okienko zobaczył, że Antek
zaprzęga konia. Szybko wybiegł z domu i dopadł brata.
- Zabierz mnie z sobą, proszę…
- A mama ci pozwoli?
- Jak ty poprosisz to pozwoli… Będę ci pomagał! - solennie
zapewnił maluch.
Mama musiała
mieć do Antka duże zaufanie. Pół godziny później Staś, szczęśliwy jak nigdy
dotąd, siedział na koźle obok brata i wdychał żywiczne powietrze sosnowego
lasu. Wszystko go interesowało.
- A ty sam umiesz ściąć drzewo?
- Pewnie. Przecież to moja praca…
- Dużo ich już ściąłeś?
- Nie wiem, nie liczyłem. Ale na pewno więcej niż umiesz
policzyć.
- A co wieziemy pod tymi workami?
- Nic takiego. Nie zaglą… Mówiłem, żebyś nie zaglądał! –
zdenerwował się starszy brat.
- Tyle jedzenia! – chłopiec ze zdziwienia zrobił wielkie oczy - Dla kogo to?
Antek zaczął
żałować, że zabrał smarkacza. Gotów komuś wygadać. Musi coś szybko wymyślić.
- Wiesz, my tam na wyrębie dokarmiamy zwierzęta. Ale pamiętaj,
żeby nikomu o tym nie mówić. To będzie nasza wielka tajemnica, dobrze?
- Mhm…
Tak dobrze im
się razem jechało przez ten las. Było spokojnie, zupełnie jakby nie było wojny.
- Wiesz. Jak się skończy wojna, to zabiorę cię na prawdziwą
wycieczkę - odezwał się nagle Antek.
- Jak to: „skończy się”?
- Kiedyś musi się skończyć, ale ty nie pamiętasz jak to jest.
- Opowiedz mi – poprosił chłopiec.
- Powiedz mi co czujesz kiedy widzisz żołnierza?
- Boję się…
- Widzisz, a jak skończy się wojna, to nie będziesz się musiał
bać. I będziesz mógł pojechać gdzie będziesz chciał. Wtedy wybierzemy się na
daleką wycieczkę pociągiem. Obiecuję ci.
Jak dobrze leżeć
na miękkim mchu i patrzeć na promienie słońca przebijające się przez sosnowe
gałęzie. Słychać rytmiczny stukot siekier. Mógłby tak leżeć w nieskończoność
wiedząc, że w pobliżu jest Antek i inni drwale. Szkoda, że słońce jest coraz niżej i trzeba będzie wracać do domu…
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz