Uff!
Minęło sporo czasu od ostatniego posta. Nawet nie wiedziałam, że tak sporo. Zaangażowałam
się w kilka spraw i ciągle brakuje czasu. Zamiast na blogu, swoje refleksje
zamieszczam teraz w lokalnej prasie. Żeby jednak blog nie był taki osierocony postanowiłam
czasami podzielić się na nim moimi „prasowymi” tekstami. Zapraszam!
Jeszcze
nie przebrzmiało w naszej pamięci wspomnienie radosnego planowania wakacji, a
już letnie wojaże stały się wspomnieniem. Czas ucieka niemiłosiernie. Nie
wiedzieć dlaczego dwa miesiące w szkole wloką się jak przysłowiowy żółw, a dwa
wakacyjne miesiące biegną niczym zając uciekający przed ogarami.
Niewątpliwie
koniec wakacji to czas stresu nie tylko dla naszych pociech, ale również dla
nas – rodziców. Kto wie czy dla dorosłych nawet nie większego. Kiedy dzieciaki
są małe martwimy się jak sobie poradzą w szkole. Czy zaadaptują się w klasie,
czy znajdą przyjaciół i jak im pójdzie nauka. W końcu nie każdy musi być orłem.
Później dochodzi niepokój o narkotyki i nieciekawe towarzystwo. Do tego typowym
zmartwieniem przeciętnych rodziców jest zasobność portfela, która może się
okazać niewystarczająca w konfrontacji ze szkołą. Szczególnie jeśli nauki
pobierać ma kilkoro pociech w rodzinie. Nie ma się co oszukiwać – bezpłatna
edukacja w Polsce nie jest tania, a wrzesień można uznać za „najdroższy”
miesiąc w roku. W naszych dawnych szkolnych czasach zawartość tornistra była w
miarę nieskomplikowana: książki, zeszyty, piórnik i kilka innych drobiazgów.
Teraz wygląda to trochę inaczej. Z reklamy telewizyjnej dowiedziałam się,
że do podręczników, które z niewiadomych
powodów drukowane są na kredowym papierze, doliczyć trzeba całe mnóstwo
przyborów, a wśród nich nawet żel antybakteryjny. Obawiam się, że niedługo
wyjałowimy te nasze dzieci całkowicie i byle jaka bakteria będzie dla nich
śmiertelnym zagrożeniem.
Wróćmy
jednak do szkolnych wydatków. Na pierwszym zebraniu rodziców dowiemy się, że
trzeba zapłacić za ubezpieczenie, ksero, fundusz biblioteczny, fundusz rady
rodziców etc. Czasami do tego dochodzi
kaucja za kluczyk od szafki i bilet miesięczny na autobus lub pociąg. Nie
wspomnę już o plecaku i nowych ubraniach. I jak tu się
nie stresować?
Jednak
nie ma co narzekać. Jak już przeżyjemy wrzesień, wpadniemy w „szkolny rytm” i
będzie dobrze. Teraz to już byle do grudnia. A po Nowym Roku – byle do wiosny.
I znów będzie można planować wakacyjne wojaże!
Tekst opublikowany 27 sierpnia 2015 roku w "Tygodniku Swarzędzkim"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz