środa, 27 kwietnia 2016

Bodo, czyli Polak ze szwajcarskim paszportem

Zdjęcie zapożyczone ze strony: www.superseriale.se.pl
            
Kiedy usłyszałam o planach dotyczących serialu „Bodo” ukłuło mnie takie maleńkie poczucie żalu. Dlaczego nie Żabczyński!? W końcu jego życiorys  jest gotowym scenariuszem filmowym! Ale w końcu Eugeniusz Bodo jest na drugim miejscu w moim rankingu przedwojennych gwiazd więc  żale odłożyłam  na bok i na premierę serialu czekałam z niecierpliwością. Miałam nadzieję, że chociaż trochę poczuję tę atmosferę, której nazwę nawet trudno określić. Chciałam, za pośrednictwem małego ekranu, znaleźć się w klimacie teatralno-kabaretowo-wodewilowym z domieszką kina, przeplatanym specyficznym dźwiękiem gramofonowej płyty. I nie myliłam się. Wprawdzie producenci trochę mnie zawiedli kręcąc „epizod poznański” bez udziału Poznania, ale cóż -  plenery nie są najważniejsze. Ważniejsze jest to co dzieje się, w kolejnych odcinkach serialu,  na deskach kabaretowych scen. A dzieje się!
Jeżeli chodzi o odtwórców głównej roli, to muszę przyznać, że dotąd nie doceniałam aktorskich umiejętności Antoniego Królikowskiego, a w Tomaszu Schuchardt nie zauważyłam wcześniej  fizycznego podobieństwa do Eugeniusza Bodo. Młody „Królik” wspaniale zagrał młodego upartego i dążącego do swojego celu przyszłego aktora. Podczas sceny warszawskiego debiutu, przeplatanej scenami śmierci ojca, nawet się nieco wzruszyłam. Mariuszowi Bonaszewskiemu, w roli Teodora Junod, bezbłędnie udało się zagrać faceta, któremu wiele można wybaczyć i darzyć sympatią mimo wszystko. Natomiast Maciej Damięcki rozśmieszył mnie  zupełnie jak Antoni Fertner, którego aktor zagrał. Reasumując, obejrzane dotąd odcinki serialu „Bodo”, mimo kilku wpadek, takich jak: ubrani w letnią odzież ludzie w listopadzie 1918 roku oraz pływające w wiadrze wigilijne karpie (karp został symbolem wigilijnym dopiero po drugiej wojnie światowej), to świetnie nakręcony serial oddający klimat dawnej kabaretowej bohemy. A najważniejsze w tym wszystkim jest to, że znów zaczęło się mówić o zapomnianym przedwojennym kinie i kabarecie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz