piątek, 26 września 2014

O meblach

Fotografia pochodzi ze strony: www.meble.swarzedz.pl
Ponieważ jestem dzieckiem rodziny stolarskiej (mam to udokumentowane na cztery pokolenia wstecz), odczuwam ogromną potrzebę napisania czegoś o meblach. Wiem, że to głupio brzmi bo w końcu co można napisać o meblach? Jednak spróbuję.
Czasami sobie wyobrażam jak mogło wyglądać w warsztacie u prapradziadka lub pradziadka. Jak, wraz z wprowadzaniem nowych narzędzi czy maszyn, zmieniała się technologia. Bo przecież wtedy ludzie, podobnie jak teraz, też musieli dążyć do ułatwienia sobie pracy. Wzrok musieli ci moi przodkowie tracić ślęcząc nad kolejną szafą czy stołem bez oświetlenia elektrycznego.  Podejrzewam, że podobnie jak ja w moim domu, ich żony w swoich domach, musiały się zadowolić meblami z przypadku. W myśl starej zasady, że „szewc bez butów chodzi”.
Ale miało być o meblach.  O tych prawdziwych, z duszą. O takich, których historię czuje się dotykając ich. Można sobie wyobrazić stolarza wygładzającego strugiem deski, składającego fornir w piękne wzory by w końcu, po żmudnym szlifowaniu,  nałożyć kolejne warstwy politury. Może nie każdy wie, że polerowanie przypomina głaskanie mebla. Dlatego właśnie myślę, że pięknie wypolerowana szafa, komoda czy bufet mógł powstać tylko wtedy kiedy stolarz wkładał w nią swoje serce. I z tego powodu stare meble mają duszę.
Jakże to jest dalekie od naszej współczesności. Dzisiaj mebel powstaje zupełnie inaczej. Z reguły zaczyna żywot w hurtowni płyt, które to płyty są kolejno przycinane, ich kanty są oklejane, po czym całość się skleja lub skręca oraz wyposaża w okucia (uchwyty, zawiasy itp.). I to by było w skrócie na tyle.  Dodam, że z reguły są projektowane przez, mniej lub bardziej zdolnych, dekoratorów wnętrz, którym często ludzie ślepo ufają i nawet nie próbują dodać czegoś „od siebie”. Znam przypadek awantury zrobionej dziecku, które w trakcie zabawy przestawiło wazonik z miejsca wyznaczonego przez projektanta. Ale to chyba sytuacja ekstremalna. I żeby ktoś nie myślał, że jestem wrogiem projektowania wnętrz. Śmieszy mnie tylko brak własnej inicjatywy niektórych osób w kwestii wyposażenia lub dekoracji własnego mieszkania.
A propos projektowania. Gdybym ja się tym zajmowała, sięgnęłabym po sprawdzone wzorce. Bo stare meble to nie tylko poważne, dostojne szafy. To również wesołe, niebanalne pomysły w stylu art deco i te mi się najbardziej podobają. Między innymi dla nich tak chętnie oglądam przedwojenne filmy. Są kopalnią wiedzy na temat wyglądu nowoczesnych wówczas mebli, schodów, drzwi, a mogłyby być również kopalnią pomysłów. Zachęcam do zwrócenia na to uwagi. Jaka szkoda, że zapomniano o nich w PRLu i zamieniono na banalne meblościanki. Ale taka była potrzeba tamtych czasów, a meblościanki też miały swoją „duszę”. Zresztą podejrzewam, że za kilkadziesiąt lat to samo będzie można powiedzieć o naszych współczesnych mebelkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz