![]() |
Fotografia pochodzi ze strony: www.meble.swarzedz.pl
|
Ponieważ jestem dzieckiem rodziny stolarskiej (mam to
udokumentowane na cztery pokolenia wstecz), odczuwam ogromną potrzebę napisania
czegoś o meblach. Wiem, że to głupio brzmi bo w końcu co można napisać o
meblach? Jednak spróbuję.
Czasami sobie wyobrażam jak mogło wyglądać w warsztacie u
prapradziadka lub pradziadka. Jak, wraz z wprowadzaniem nowych narzędzi czy
maszyn, zmieniała się technologia. Bo przecież wtedy ludzie, podobnie jak
teraz, też musieli dążyć do ułatwienia sobie pracy. Wzrok musieli ci moi
przodkowie tracić ślęcząc nad kolejną szafą czy stołem bez oświetlenia
elektrycznego. Podejrzewam, że podobnie
jak ja w moim domu, ich żony w swoich domach, musiały się zadowolić meblami z
przypadku. W myśl starej zasady, że „szewc bez butów chodzi”.
Ale miało być o meblach.
O tych prawdziwych, z duszą. O takich, których historię czuje się
dotykając ich. Można sobie wyobrazić stolarza wygładzającego strugiem deski,
składającego fornir w piękne wzory by w końcu, po żmudnym szlifowaniu, nałożyć kolejne warstwy politury. Może nie
każdy wie, że polerowanie przypomina głaskanie mebla. Dlatego właśnie myślę, że
pięknie wypolerowana szafa, komoda czy bufet mógł powstać tylko wtedy kiedy
stolarz wkładał w nią swoje serce. I z tego powodu stare meble mają duszę.
Jakże to jest dalekie od naszej współczesności. Dzisiaj
mebel powstaje zupełnie inaczej. Z reguły zaczyna żywot w hurtowni płyt, które to
płyty są kolejno przycinane, ich kanty są oklejane, po czym całość się skleja
lub skręca oraz wyposaża w okucia (uchwyty, zawiasy itp.). I to by było w
skrócie na tyle. Dodam, że z reguły są
projektowane przez, mniej lub bardziej zdolnych, dekoratorów wnętrz, którym
często ludzie ślepo ufają i nawet nie próbują dodać czegoś „od siebie”. Znam
przypadek awantury zrobionej dziecku, które w trakcie zabawy przestawiło
wazonik z miejsca wyznaczonego przez projektanta. Ale to chyba sytuacja
ekstremalna. I żeby ktoś nie myślał, że jestem wrogiem projektowania wnętrz.
Śmieszy mnie tylko brak własnej inicjatywy niektórych osób w kwestii wyposażenia
lub dekoracji własnego mieszkania.
A propos projektowania. Gdybym ja się tym zajmowała,
sięgnęłabym po sprawdzone wzorce. Bo stare meble to nie tylko poważne, dostojne
szafy. To również wesołe, niebanalne pomysły w stylu art deco i te mi się
najbardziej podobają. Między innymi dla nich tak chętnie oglądam przedwojenne
filmy. Są kopalnią wiedzy na temat wyglądu nowoczesnych wówczas mebli, schodów,
drzwi, a mogłyby być również kopalnią pomysłów. Zachęcam do zwrócenia na to
uwagi. Jaka szkoda, że zapomniano o nich w PRLu i zamieniono na banalne
meblościanki. Ale taka była potrzeba tamtych czasów, a meblościanki też miały
swoją „duszę”. Zresztą podejrzewam, że za kilkadziesiąt lat to samo będzie
można powiedzieć o naszych współczesnych mebelkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz