![]() |
fot. ze zbiorów H. Staniewskiej |
Helenka obudziła
się tego dnia bardzo wcześnie. Siostra, rodzice, a nawet kochana Babunia, spali
jeszcze kiedy dziewczynka wyskoczyła łóżka żeby podziwiać błękit nieba za
oknem. Uwielbiała bezchmurne niebo i słońce, które tak śmiesznie łaskotało
swoimi promieniami. Zapowiada się piękny dzień! Nie tylko z powodu pogody. Od
kilku dni Helenka nie myślała o niczym innym tylko o tajemniczym pociągu, który
ma przejeżdżać przez jej miasteczko. Kiedy Elżunia wróciła pewnego dnia ze
szkoły z wiadomością, że pójdą z klasą na dworzec witać przejeżdżającego króla
Rumunii, Helenka od razu uruchomiła swoją wyobraźnię i zobaczyła dostojnego mężczyznę w koronie, z
berłem i w gronostajach. Wprawdzie nie wiedziała gdzie znajduje się ta Rumunia,
ale król to król! Widziała kiedyś ilustrację w książeczce Kasi, swojej
towarzyszki zabaw, a Babunia opowiadała jej niezliczone bajki i wiedziała jak
król wyglądać powinien. A dzisiaj może go
zobaczyć na własne oczy!
Ubrała
pospiesznie sukienkę i wybiegła z domu. Pobiegła aż za dworek pana Hoffmeyera
gdzie jej oczom ukazała się rozległa łąka, której zieleń, niczym dywan, poprzeplatały
kolorowe plamy kwiatów. Kiedy Helenka wróciła do domu, Elżunia zdążyła już
wyjść do szkoły, a tato – do swojego warsztatu. Mama trochę złościła się o to
samowolne poranne wyjście, ale szybko złość jej minęła i nawet chętnie
zawiązała dziewczynce nowe wstążki na cienkich warkoczykach kiedy ta ją pięknie
o to poprosiła. Wiedziała jak bardzo jej córeczka cieszy się na „spotkanie z
królem” więc pozwoliła jej ubrać „niedzielną” sukienkę i prawie nowe sandałki.
Sama była ciekawa tego króla i nawet miała ochotę pójść z Helenką, ale nie
mogła zostawić babuni samej w domu. Trudno, może jeszcze kiedyś trafi się
okazja.
Helcia omal nie
pogubiła sandałków biegnąc na dworzec. Nie znała się jeszcze na zegarku i bała
się, że przybiegnie za późno. Na peronie zastała tłum dzieci, które przyszły
tutaj ze swoimi nauczycielkami. Każdy uczeń trzymał w ręce chorągiewkę albo
kwiatek. Było też sporo ciekawskich dorosłych. Nagle gdzieś niedaleko rozległ
się gwizd lokomotywy. Dziewczynka próbowała przecisnąć się przez zwarty tłum.
Wszyscy wokół byli więksi i maleńka wątła Helenka nie miała siły, żeby
przedostać się przed innych. Jeszcze kilka razy spróbowała się przepchnąć, ale
po chwili już wiedziała, że pozostaje jej tylko zrezygnować i się rozpłakać. To
koniec! Nie ma szansy, żeby zobaczyć prawdziwego króla. Nagle poczuła, że ktoś
chwyta ją pod ramiona i unosi w powietrze. Odwróciła głowę i zobaczyła tatę!
Kochany tatuś! A zarzekał się, że nie pójdzie bo nie jest ciekaw. Łzy
natychmiast obeschły na policzkach dziewczynki.
Najpierw dostojnie
przejechała ciężka czarna lokomotywa wypuszczając kominem kłęby dymu. Królewska
para stała w otwartym oknie swojego wagonu. Początkowo Helusia była trochę
zawiedziona ponieważ nie zobaczyła korony, berła ani gronostajowej peleryny. Czy
król powinien wyglądać jak normalny człowiek? Widocznie tak. Przecież Babunia
zawsze powtarza, że nie szata zdobi człowieka. Dzieci zaczęły rzucać swoje
kwiatki w stronę wagonu. Helenka cały czas ściskała w rączce pomięte maki i modraki przyniesione
z łąki. Z całej siły rzuciła je w stronę królewskiego okna. Jeden niebieski
chaber zahaczył się i zawisł w oknie. I wtedy stało się coś, co dziewczynka
zapamiętała do końca życia. Król podniósł kwiatek, spojrzał na Helenkę i
pięknie się uśmiechnął.
28 czerwca 1937 roku, odbywający w Polsce oficjalną wizytę król Rumunii Karol II, przejechał koleją z Warszawy do Biedruska mijając po drodze miasteczko Swarzędz.
![]() |
fot. ze zbiorów H. Staniewskiej |