Wczoraj, kiedy
moje starsze „maleństwo” przydźwigało mi do domu ciężkie zakupy, z wdzięczności
stwierdziłam, że jest kochany. Tak, żeby podziękować. Na to dziecko
odpowiedziało, że cieszy się, że mu to mówię bo właśnie w szkole mieli
pogadankę z byłym narkomanem, który zaczął ćpać ponieważ rodzice nie okazywali
mu uczuć. Na wszelki wypadek cmoknęłam smarkacza jeszcze w głowę. Lepiej, żeby
miał przesyt niż niedosyt uczuć. A łatwe to nie było bo synuś jest już jakieś
20 cm wyższy od mamusi. Taki sobie drobny epizod z życia rodzinnego. Jednak
nakłonił do myślenia. No bo w sumie
„dziwny jest ten świat”. Kiedy się takie małe urodzi, nie szczędzimy mu
przytulania i pieszczot, całujemy w stopki, a nawet po przysłowiowej „pupie
niemowlaka”. Z czasem nasza wylewność maleje i zanika. Często zresztą za sprawą
samych dzieci, które wstydzą się okazywania uczuć, zwłaszcza publicznie. Po co
mają się koledzy śmiać. Przypadki narkomanii spowodowane brakiem okazywania
uczuć przez rodziców są zapewne marginalne. Być może dotyczą rodzin, w których
faktycznie brak miłości. Nie chcę tu
nikogo nakłaniać do wzmożonego atakowania naszych pociech przytulaniem i
pocałunkami. Pewnie zaczęłyby podejrzewać jakiś podstęp. Pomyślałam jednak, że
warto, od czasu do czasu dać im do zrozumienia, że mimo dawania nam w kość
przez „humory nastolatka”, są przez nas kochane. W końcu to nic nie kosztuje, a
może wiele znaczyć. Powiedzmy im po prostu, że je KOCHAMY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz